czwartek, 2 lipca 2015

Kraj w pigułce: Niemcy

Startujemy z kolejnym wytworem mojej wyobraźni. Ponoć najlepsze pomysły przychodzą w nocy, to się okaże.
Niemcy, kraj słynący z dbałości o środowisko, piwa, dobrych samochodów oraz muzyki. Właśnie tym ostatnim atutem się zajmę. Zobaczymy, czy nasi sąsiedzi mają się czym pochwalić.
Pierwsze co mi przyszło do głowy to zespół Rammstein z kawałkiem Du Hast.
Nie lubię tego języka, może zabrzmi to dość stereotypowo ale jak dla mnie każde słowo brzmi jak nakaz rozstrzelania, tym bardziej w takim gatunku. Już bardziej z ich repertuaru przypada mi do gustu "Amerika", przynajmniej o coś tam chodzi.
Lecz do Du Hast nie można się za bardzo przyczepić. Pomimo skromnego tekstu, ograniczającego się do dosłownie pięciu zdań wszystko ma swój sens. Są takie momenty w życiu każdego człowieka, które wymagają głębokiej refleksji jak na przykład ślub. To najważniejsze słowo wypowiedziane przed ołtarzem obraca nasz świat o 180 stopni. "Tak" lub "Nie" oto jest pytanie. Z takim właśnie dylematem zmaga się nasz bohater tekstu. Jest rozdarty między akceptacją a odmową, walczy ze sobą i boi się tego, co przyniesie los po tak gwałtownej zmianie. Czy jego obawy są słuszne? Raczej nie, większość z nas się tego obawia, nie każdemu będzie dane przeżyć takie wydarzenie ale według mnie nie warto się tego obawiać, przecież za wiele się nie zmienia. Największym plusem jest teledysk, dawno czegoś tak dobrego nie widziałam. Brak prostego przekazu to jest cecha, którą powinno się wymagać. Chyba to jest oczywiste, że zmuszając widza do myślenia bardziej można go zainteresować własną twórczością. Dopełnieniem sukcesu jest właśnie klip, który może albo poprawić albo pogorszyć sytuację. Jak dla mnie świetne, podprogowe zobrazowanie tekstu.
Niemiecka muzyka coraz bardziej punktuje w moich oczach. Szukając kolejnych perełek natrafiłam na totalną porażkę a mowa tu o wokaliście reprezentującym kiepskie disco. Gunther i jego Ding Dong Song sprawiło, że straciłam wiarę w ludzkość.
Aż ciężko to w jakikolwiek sposób skomentować. Erotyzm i wulgarność wręcz wylewa się z każdego słowa śpiewającego przez gościa z tym czymś na twarzy, nie można tego nazwać wąsami. Ale koniec krytykowania wyglądu. Niestety, w tym czymś brak muzyki. Najbardziej martwi mnie fakt, że 10 lat temu można było pooglądać ten klip w telewizji. Szkoda komentować tekstu, który składa się z odrażających pomrukiwań wokalisty i słów, które idealnie pasują do całej sytuacji. "Oh, you touch my tralala", czy serio muszę tłumaczyć o czym jest ten tekst? Nie wypada używać wulgaryzmów, więc zostawmy to, tak jak jest. Zresztą, teledysk nie jest lepszy. Taki kiepski film dla dorosłych z choreografią, której nawet nie można nazwać tańcem. Nie dość, że Gunter jest obleśny, wcale nie potrafi śpiewać to jeszcze w takiej aranżacji rodem z RT. 
Gdy tak szukałam jeszcze czegoś ciekawego, mając jeszcze resztki nadziei przypomniałam sobie o zespole Cascada, który przez jedenaście lat swojej kariery nie stworzył nic swojego. Jak widać, można nieźle zarobić na czyjejś pracy i cały czas być na topie. Covery w wersji dance na zachodzie zawsze się dobrze sprzedawały i ktoś mądry potrafił to dobrze wykorzystać.              
Na sam koniec coś co pamiętam jeszcze ze stacji Viva. Kilka lat temu, gdy a piosenka była hitem ja miałam wtedy 9 lat i skakałam do tego kawałka przed telewizorem. Niedawno sobie o tym przypomniałam więc postanowiłam sprawdzić tekst. Teraz mam się czego wstydzić. Mowa tu o duecie Alex C i Y-Ass w piosence Du Hast Den Schoensten Arsch Der Welt.
Jak można cały czas śpiewać o dupie? "Masz najpiękniejszy tyłek na świecie"? Serio? To już wolę piosenki o miłości. Mniej więcej chodzi o to, że kobieta zakochuje się w mężczyźnie dzięki jego pośladkom. Nie mogę, jaki był sens tworzyć coś takiego.
Ale uwaga, mamy kolejny teledysk, który jest marną kopią filmików z RT. Półnagie kobiety, kręcące się obok Alex'a C i nic więcej. Najwidoczniej prostej publiczności to wystarczy. Międzynarodowy hit, aż się nie chce wierzyć.
Ale Niemcy nie słyną tylko z takiej muzyki, mamy też Tokio Hotel, który był bardzo popularny w naszym kraju albo zyskujący dopiero fanów zespół Cro, który zachwycił mnie kawałkiem Whatever.
Z jednej strony mamy metal z przesłaniem a z drugiej chwytliwe disco dla dorosłych. Szału nie ma.
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)
                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz