Pierwszy i nie ostatni Jamajczyk zawitał u mnie na blogu i to nie z byle jaką piosenką.
Byłam lekko w szoku gdy zobaczyłam w jakim wieku jest już ten artysta. Stu procentowy kobieciarz z hipnotyzującym głosem sprawiał, że dziewczyny na jego widok ściągały majtki przez głowę szczególnie przy tej piosence.
Ciągle świeży kawałek sprawia, że większość z nas dobrze się przy nim bawi. Sama nie pogardzę dobrym dancehall'em przy tym utworze. Ale właściwie o czym jest ten wielki przebój?
Z mojej perspektywy o niczym ciekawym jak w większości piosenek młodych wokalistów z buzującymi hormonami. Boombastic, czyli lekko perwersyjne przygody łóżkowe do których prawdopodobnie nie doszło. Cały tekst jest dla mnie bardzo śmieszny. Dziwne a zarazem erotyczne porównania do żywności potrafią wprowadzić w zakłopotanie przy interpretacji. Plusem jest to, że Shaggy zachowuje się jak na prawdziwego faceta przystało i wychwala swoją kochankę. Opowiada całemu światu jaka ona jest cudowna, piękna i słodka. Chociaż z naszego dzisiejszego głównego bohatera niezły narcyz. Nie potrafi przejść koło swojego odbicia w lustrze obojętnie. Dziwię mu się.
Co można zobaczyć w teledysku oprócz wijących się, prezentujących swoje wdzięki kobiet w towarzystwie Shaggy'ego? Nic.
Całość rozpoczyna się od mocnego uderzenia butem w kraty, co sprawiło, że przez cały klip uważamy artystę za nieco niegrzecznego. I to byłoby na tyle. Skromna impreza, dziewczyny zatracone w dancehall'u i między nimi On, Mr. Lover. Przyczepię się jeszcze do jednej rzeczy. Shaggy przy tych kobietach wygląda jak bezdomny albo jak to się teraz mówi, hipster. Tak, 20 lat temu była zupełnie inna moda. Ubrania po starszym bracie sprawiały, że wszyscy cię szanowali.
Podsumowując, nie mam się dzisiaj do czego przyczepić. Pan Boombastic jeszcze na długo z nami zostanie.
Zapraszam do przeczytania innych moich postów :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz