Patrząc na moje zamiłowanie do muzyki ostatnio postanowiłam przeanalizować jak zmieniał się mój gust. Niektóre piosenki cały czas siedzą w mojej głowie i bardzo często je nucę ale ponowne przesłuchanie moich wielu faworytów bardzo mnie przeraża.
Mając kilka lat słuchałam tego co było na czasie. Zawsze w niedzielę przed obiadem była włączana Viva i zaczynał się maraton z hitami, przy których mała Monia miotała się po salonie nazywając to tańcem.
Z okazji tego, że już za chwilę (patrząc jak ten rok szybko upłynął to będzie dosłownie pstryknięcie palcami) wkroczę w dorosłość i po raz pierwszy legalnie wypiję swoje pierwsze piwo, mogę śmiało powiedzieć o swojej młodości. Już parę razy usłyszałam, że jestem starą łupą więc tak, wolno mi.
Miałam cudowne dzieciństwo, to był jeszcze ten okres gdzie popołudnia i wieczory spędzałam na podwórku, o 19 oglądałam Smerfy i zajadałam się parówkami.
Pierwszym zespołem, na punkcie którego zupełnie oszalałam i był moją drugą miłością zaraz po Kubusiu Puchatku był Ich Troje. Wszystkie gazety z dodatkiem w postaci ich płyt były moje, a szczyt szczęścia osiągnęłam gdy dostałam plakat grupy od wujka. Teraz tylko mogę się głęboko zastanowić co było w nich takiego urzekającego. Może to te czerwone włosy Wiśniewskiego albo dziwny teledysk do "Powiedz"?
Michał i jego rozpoznawalność to był strzał w kolano, teraz jak wygląda znacznie lepiej to poniżył się "Filiżanką". Afera goniła aferę i tak robiło się o nich głośno. Typowi skandaliści, po których słuch zaginął.
Później, gdy wszystkie płyty i plakaty przepadły, bo nie wiem co się z nimi stało kontynuowałam tradycję "tańca" przed telewizorem i moimi wiernymi fanami - rodzicami, którzy po prostu siedzieli na kanapie i martwili się żeby nic mi się nie stało przy wygibasach. W wieku pięciu lat byłam zafascynowana zespołem, którego nie powinnam słuchać w tym czasie. Vivą zawładnęła grupa Ascetoholix. Mi kojarzy się tylko z jednym utworem. Tak, dokładnie z tą szowinistyczną, poddaną ostrej krytyce, przepełnioną seksizmem piosenką. Przedstawienie ówczesnych dyskotek, typowi macho i łatwe dziewczyny, czyli "Suczki". Kawał historii, do tej pory znam cały tekst i uwielbiam ją sobie nucić pod nosem. Chociaż tekst i teledysk jest tragiczny to ma w sobie ten ukryty urok. A może to zwykły sentyment.
Ostatnim hitem, który był i jest ubóstwiany przeze mnie do dziś jest "Przez chwilę" autorstwa Nowatora. Kilka miesięcy temu zrobiło się o nim głośno za sprawą nowej piosenki z Magdą Femme, która była żoną Michała Wiśniewskiego i wokalistką w Ich Troje. "Jestem na tak" czyli nowa propozycja od tego duetu zahaczająca o klimaty reggae z niepotrzebnym naciąganiem refrenu ale mniejsza o to.
Trzeci utwór to totalnie pozytywny, lekko szalony bełkot człowieka, który ma wszystko gdzieś. Nic mu się nie chce, nic nie musi, leży i pachnie. Jest o wszystkim i o niczym. To pewnie dzięki niej w kraju były modne piosenki bez konkretnego sensu, coś jak disco polo.
Później na szczęście zaczęłam bardziej świadomie dobierać piosenki nie kierując się tłumem. Dzisiaj patrząc na to wszystko mam mieszane uczucia. Jest to jednocześnie szok, obrzydzenie i duma z radością. Niecodzienne połączenie, które ma swoje zastosowanie.
Zapraszam do przeczytania innych postów.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz