Kolejny rok za nami, coś za szybko mi zleciał. Jednak artyści nie próżnowali, wydawali lepsze czy gorsze kawałki. Z kilku można było się nieźle pośmiać inne nas wzruszały ale zdecydowana większość wprowadzała w zakłopotanie i pozostawiła niezdrowy niesmak. Twórczość niektórych zespołów chyba zostanie wielką niewiadomą co mogliśmy zobaczyć w podsumowaniu ubiegłego roku.
Jak przedstawiała się piątka najlepszych?
Zdecydowanie piąte miejsce może zająć Sarsa i jej "Naucz mnie", której to piosenki każdy ma już dość. Zresztą, na ten temat już się wypowiedziałam w poprzednim poście, który znajdziecie tutaj.
Czwarte miejsce może zająć Major Lazer z wakacyjnym hitem w stylu moombahton, do którego tańczy się rewelacyjnie i potrafi porwać każdego na parkiet, a mowa tu o "Lean On". Chociaż po dłuższym czasie niskie i lekko naciągane dźwięki mogą skutecznie nas zmęczyć. Ogromny plus za teledysk, kręcony w Indiach, już bardzo rzadko można spotkać coś równie dobrego.
Trzecie miejsce, czyli już podium, należy do kobiety, której sukcesu zupełnie nie rozumiem. Reprezentantka Wielkiej Brytanii powróciła pod koniec ubiegłego roku i zaskoczyła wszystkich swoim strasznie usypiającym kawałkiem. W zaledwie dwa miesiące Adele i jej "Hello" pobiło w rankingach wszystkie inne utwory na głowę i wdrapała się na sam szczyt. Wszystkie utwory tej artystki są za bardzo melancholijne, odnoszę wrażenie, że ostatnia płyta jest dla ludzi borykających z depresją. Bardziej człowieka pogrążyć się już nie da.
Drugie miejsce zajmie gość, który zastąpił wielkiego Freddiego i koncertuje razem z legendarnym już zespołem Queen. W międzyczasie zdecydował się również na karierę solową i od początku 2015 roku męczy nas swoimi utworami, które de facto nie są ani do posłuchania, ani do pośpiewania zważywszy na wysoki głos wokalisty i w sumie ani też do potańczenia. Adam Lambert mniej więcej w połowie roku wydał "Ghost Town" i do tej pory możemy usłyszeć go w radiu. Czy słusznie? Raczej nie.
I na koniec, tam ta ra tam! Na pewno największy hit minionego roku. Było głośno o nim już od lutego za sprawą filmu, w którym odgrywał tak naprawdę bardzo ważną rolę i już chyba na zawsze będzie kojarzony z 50 Twarzami Greya, wiecie, pejcze i te sprawy. Mega romantyczna piosenka w wykonaniu Ellie Goulding i jej przesadzonym, nosowym śpiewem. Tak, "Love Me Like You Do" na długo zostanie w naszej pamięci, zresztą moją opinię na temat tego dziwacznego wytworu możecie przeczytać tu.
Patrząc na to wszystko mam tylko nadzieję, że 2016 rok będzie o wiele lepszy.
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz