Dzisiaj post typowo komercyjny. Kto nie słyszał o tym filmie? Dokładnie 9 dni temu zawitał na ekranach naszych kin. Raczej nie ma takiej osoby. "50 twarzy Greya" opanowało cały świat. Opowieść o mężczyźnie o upodobaniach sadomasochistycznych najwyraźniej może być ciekawa. Swoją drogą bardziej podobała mi się książka niż film, ale tak zawsze jest.
Wszystkie piosenki stworzone na potrzebę owej produkcji są bardzo dobre lecz jedna z nich jest wyjątkowa. Mowa właśnie o "Love Me Like You Do".
Może i nie zachwyca ale idealnie komponuje się z filmem i to był główny cel. Sam tekst to wyznanie głównej bohaterki skierowane do tytułowego Greya. Anasatasia zakochuje się w nim bez pamięci, pragnie go najbardziej na świecie i głównym jej celem jest jego dotyk. Aby zinterpretować cały tekst musiałabym przybliżyć Wam całą historię tej pary (przynajmniej pierwszej części). W kilku fragmentach jest wspomniany jeden najważniejszy zakaz, "uległa" nie mogła dotykać swojego "pana". Właściwe wokół tego jest cała afera. Teledysk jest typowo filmowy. Najciekawsze sceny, niezdradzające fabuły a jedynie ukazujące jej zarys. Możemy zobaczyć pierwsze spotkanie bohaterów, pierwszy pocałunek oraz to, jak rozwija się ich gorący romans (nie można tu mówić o obustronnym uczuciu). Całość kończy się na niewinnych igraszkach w Pokoju Zabaw. W sceny z filmu wpleciony jest fantastyczny taniec wokalistki idealnie nawiązujący do całości.
Wracając do tegorocznej produkcji. Jak dla mnie był dość słaby, zresztą wystarczy przeczytać recenzje. Słysząc komentarze w kinie, większość kobiet czekała na przystojnego Jamiego Dorana niż na całość. Szczerze, nie dziwię się. Po tak dokładnej i pikantnej książce trudno zrobić kawałek dobrego filmu. Wyobraźnia jest zawsze lepsza.
Zapraszam do przeczytania innych postów.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz