sobota, 28 maja 2016

Podryw. Jak to wygląda w praktyce.

Miłość to nie jest taka prosta sprawa jak może się niektórym wydawać. Masa czynników składa się na sukces. Najważniejszy jest podryw i właśnie dzisiaj zamierzam się o nim rozpisać.

Więc jak to wygląda w praktyce. Na to pytanie rewelacyjnie odpowiadają piosenki pewnego hiszpańskiego piosenkarza, na widok którego dziewczyny mdleją. Taki europejski Bieber (nie obrażając oczywiście Alvaro Soler), chociaż znacznie przystojniejszy. Jego najnowszy utwór "Sofia" opowiada o zjawisku, które bardzo mnie ciekawiło, a raczej o jego smutnym zakończeniu. Na szczęście znalazł się ktoś, kto bardzo chętnie mi pomógł w rozwikłaniu zagadki, która męczy większość dziewczyn w moim wieku. Jak wygląda podryw z perspektywy dwudziestoletniego mężczyzny.
Jednak zanim rozwinę główny temat zatrzymajmy się na chwilę przy Alvaro. Gość zaistniał dzięki "El mismo sol", którą to piosenkę mogliśmy usłyszeć nie raz w radio. I tak później jego jakże urocza buźka i wyjątkowy, a nawet hipnotyzujący głos podbił serca ludzi na całym świecie, a w szczególności na jego punkcie zwariowały dziewczyny, wszystkie. 
Dla osób, które nie znają języka hiszpańskiego albo są za bardzo leniwi, żeby sprawdzić o czym jest tekst zapewne zdziwi, że pomimo wesołej melodii i wesołego głosu wokalisty utwór należy do tych z kategorii smutnych. Tak, kolejna piosenka o rozstaniu i o tym, że z innym jest jej lepiej. Co najbardziej mnie dziwi, to jego przyznanie się do błędów i akceptacja tego co się stało. Gdyby każdy facet to potrafił. Więc jak to wygląda? Tutaj przychodzi z pomocą niesamowicie pozytywna osoba, która motywuje każdego w swoim otoczeniu w tym także mnie. Taką pierwszą rzeczą, o której trzeba pamiętać to standardowo bycie sobą. Jednak to wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Zawsze występuje ten wewnętrzny strach, który nas dosłownie paraliżuje, co sprawia, że kłamiemy i jesteśmy sztuczni. Druga sprawa, to mów to co myślisz ale to też nie wychodzi tak jakbyśmy chcieli. Znowu wkrada się stres, a jego skutki później wychodzą na światło dzienne w najmniej odpowiednim momencie. W sumie to też odpada. Trzecia i ostatnia sprawa to można oczarować wybrankę swojego serca cudownym uśmiechem lub pięknymi oczami. No chyba, że tego nie posiadasz. Jeszcze nie wszystko stracone, możesz zapanować nad stresem i postawić sprawę jasno. Większość dziewczyn nie lubi owijania w bawełnę, a takie obchodzenie tematu jest najgorsze. Rewelacyjny przepis na sukces. Zdecydowanie potwierdza to Alvaro. Niestety dzisiaj idealny i pożądany typ faceta to napakowany, imprezujący i wulgarny kark. Najgorsze jest to, że romantycy odchodzą do lamusa i nikt już ich nie zauważa, a szkoda. 
Zapraszam do przeczytania innych moich postów. :) 

wtorek, 17 maja 2016

To już 30 lat! cz.1

Nie tak dawno spotkałam się z dwoma zespołami, które świętują w tym roku swoje trzydziestolecie. Jednym z nich była kapela, o której prawdopodobnie nigdy nie usłyszałabym, gdyby nie moi kuzyni, którzy w okresie dorastania katowali ich muzykę non stop. Każdy tegoroczny maturzysta przed pierwszym egzaminem dla odstresowania nucił sobie ich flagowy kawałek "Matura" i po takiej chwili relaksu zdał wszystko śpiewająco. Dokładnie tak, chodzi o Farben Lehre.
Panowie nie próżnowali i przez trzy dekady regularnie zaskakiwali swoich fanów kolejnymi utworami, które stały się wizytówką polskiego punk rocka. Legendarne "Spodnie z GS'u" bardzo często rozbrzmiewają w moim domu, a utwór "Kwiaty" śpiewam każdej osobie wkraczającej w dorosłość. Nie wiem skąd czerpią tyle energii ale na ich koncertach nie można stać w miejscu, cała ta wyczuwalna miłość Farben Leher do muzyki udziela się publiczności, która od razu reaguje.
Jak można ich określić w kilku słowach? Pozytywny kop. Gdy brak Ci inspiracji, jesteś w dołku, nie masz weny twórczej wystarczy, że przesłuchasz przynajmniej jeden ich kawałek, od razu jesteś pozytywnie nastawiony do życia. 
Miałam szczęście, bo z okazji tak pięknego jubileuszu jeden z koncertów był niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Oczywiście nie mogłam nie skorzystać z takiej okazji!
Na kilka pytań odpowiadał mi Wojciech Wojda.

 30 lat to kawał czasu. Zmieniliście się przez ten okres?
- Najtrudniej jest samemu oceniać zmiany, które w Tobie zachodzą, dlatego, bo nie jesteś obiektywny. Wiesz, jak ja stoję przed lustrem to zawsze widzę tego samego faceta natomiast 20 lat temu był trochę inny z wyglądu i zachowania, bo jednak doświadczenia robią swoje i upływający czas też robi swoje. Człowiek wraz z wiekiem staje się bardziej dojrzały też bardziej pewny swoich poglądów i bardziej świadomy swojej drogi życiowej i tego, co chce w życiu osiągnąć. Tego typu zmiany dostrzegają na pewno ludzie, którzy nas obserwują od początku. Ale my też gdzieś tam widzimy, że stajemy się coraz bardziej świadomi tego co robimy i tego czym jest muzyka i również dzisiaj jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie czy wybór, którego dokonaliśmy 30 lat temu był słuszny. Oczywiście, że był. Jeżeli chodzi o zmiany to tak, ale one wynikają z naturalnych kolei losu.
- A polski punk rock uległ zmianie?
-Oczywiście zmiany muzyczne to już nie nam oceniać. W ślad z dojrzałością, w ślad z doświadczeniem, w ślad ze zgraniem i osłuchaniem z muzyką pojawiają się nowe kreatywne pomysły, które powodują, że zespół muzycznie też się zmienia. Pierwsza płyta „Bez Pokory” i ostatnia płyta „Achtung 2012” to są dwa różne światy, nie da się tego ukryć i nie da się od tego uciec. To są zmiany ewolucyjne i my nigdy nie nagraliśmy płyty pod wpływem panujących trendów, że na przykład jak jest modny hip hop czy techno to zaraz jest to w naszej muzyce, bo tak nigdy nie było i to się szybko nie zmieni. Natomiast zmiany w punk rocku, ta sama sytuacja. W latach 70. kiedy punk rock tak naprawdę rozprzestrzeniał się po różnych krajach, głównie w Europie i Stanach Zjednoczonych, choć nie tylko to była pewnego rodzaju świeża subkultura, świeża idea, świeży trend i ona na pewno z czasem straciła na wartości, a z drugiej strony zyskała na dojrzałości i dzisiaj już nie wystarczy wziąć gitarę, znać trzy chwyty i założyć zespół i od razu się zyskuje jakiś poklask i publiczność, bo to nie jest już takie proste jak na początku bywało. Zawsze Ci pierwsi mają trudniej i łatwiej. Z jednej strony trudniej, bo muszą się przebić przez mur konserwatyzmu, a z drugiej mają łatwiej, bo są młodzi i im się wszystko wybacza. Dzisiaj takiego poziomu muzycznego jak niektóre kapele z lat 70. by się nie wybaczało młodym kapelom. Na pewno główna zmiana w punk rocku polega na tym, że jeżeli zespoły w tej muzyce funkcjonują to grają dużo lepiej technicznie niż wcześniej. Następna sprawa to przekaz, tam też się trochę pozmieniało. W Polsce kiedy punk rock się pojawił w latach 80. panował socjalizm, taka epoka Gierkowska, później stan wojenny, to były sprzyjające okoliczności do tego żeby muzyka punk rockowa i cała idea punk rockowa się rozwijała. Jak padła w 1989 roku komuna to z punk rockiem był ten sam problem co z kabaretem, trudno było znaleźć przeciwnika, jakiś punkt odniesienia, na którym spoczęłaby krytyka, jakaś fala ataku merytorycznego. Wcześniej było to łatwiejsze i to też jest pewnego rodzaju problem dzisiejszych kapel punkowych, że zespoły straciły ten punkt odniesienia i nie za bardzo wiedzą co chcą przekazać. Stąd też niewiele neo punkowych zespołów. Śpiewanie po angielsku jest w ogóle bez pojęcia, to jakby ktoś po polsku śpiewał w Anglii. To są te podstawowe zmiany natomiast muzyka dojrzała, trochę się osłuchała, to już nie jest dzisiaj szokujące, nie jest prowokujące, nie jest nic nowego. Na pewno nie jest to tak świeże jak było kiedyś i stąd też trzeba przyznać, że punk rock nie ma dzisiaj takiego oparcia w młodych osobach, które chciałyby zakładać zespoły punkowe. W latach 70. czy 80 kapele powstawały jak grzyby po deszczu, dzisiaj hip-hopowe powstają w ten sposób więc to też zmiana czasów i to też trzeba uwzględnić, że niestety punk rock nie stoi obok rzeczywistości tylko jest w niej. W związku z tym, jak się zmienia otoczenie, rzeczywistość, klimat to tak się zmienia sam punk rock.
- Śledzicie na pewno dokonania różnych artystów. Jest coś, co Was denerwuje, zniesmacza w popularnej muzyce?
- Generalnie uważam, że 95% rozgłośni radiowych jest do spalenia, do zaorania i zasiania na nowo, po prostu jedną z najgorszych gałęzi, którą zepsuła wolność i zespół wolny rynek to najgorszym podmiotem są media, to jest najbardziej zepsuta sfera ze wszystkich sfer. Nie artyści, nie muzycy, nie malarze, nie piekarze, nie robotnicy tylko właśnie sfera mediów, to jest najbardziej zepsuty organizm i trzeba by było zaorać, dlatego, bo ludzie pracujący w mediach w 90% stracili jakąkolwiek pasję do tego żeby to robić, jakieś idee. Automatycznie też stracili gust bowiem w mediach ogólnopolskich panuje bezguście. Tu nie chodzi o to, że nie ma takich zespołów jak Farben Lehre, bo to czy jesteśmy czy nas nie ma to się świat nie zawali, to nie chodzi o to. Panuje totalne bezguście i cytat z piosenki Maleńczuka w tym przypadku jest jak najbardziej adekwatny, że „to co widzę w telewizji to dno”. To jest żenujące, że po tylu latach zniewolenia, kiedy nagle nastąpił powiew wolności tzw. wolny rynek, wolny wybór, nagle ludzie zapomnieli o tym wolnym wyborze, bo znowu tak jak za komuny są trzy kapele na krzyż.
Z komuny było tak, że było kilka zespołów typu Lombard, Bajm, Budka Suflera, Lady Pank, Oddział Zamknięty, Mannam, Perfect i koniec, reszta miała drzwi zamknięte. Obecna sytuacja jest podobna, znowu jest kilka zespołów w mediach, a reszta ma drzwi zamknięte ale różnica polega na tym, że tamte kilka kapel reprezentowały wysoki poziom. Dzisiaj te kapele, które przodują w mediach to po prostu miernota i katastrofa. Ja uważam, że media zamiast pomagać tym artystom, zamiast kreować sztukę robią krok do tyłu. Fakt, że niektóre media rockowe zmieniają się w disco polowe też o czymś świadczy, to są zupełnie złe kierunki. Tak jak mówię, ludzie pracujący w mediach zatracili jakikolwiek gust, po prostu opierają się na jakiś bezsensownych badaniach, które w ogóle nic nie wnoszą, na jakiś statystykach, które nie mają nic wspólnego ze sztuką, z muzyką, z wrażliwością, z przekazem, z estetyką. W związku z powyższym, tych wszystkich ludzi z radia, a przynajmniej 90% należałoby zwolnić, tak jak  polityków, ale tych przede wszystkim. Politycy się zmieniają, a w radiach ci ludzie bardzo często siedzą aż do emerytury, pewna grupa się przyspawała do stołków i nic się nie zmieni. Ci ludzie już nie są kreatywni, są zmęczeni, są zmanierowani i to jest bardzo złe zjawisko jak dla mnie. Jeśli chodzi o to co ja sądzę o takiej muzyce to uważam, że media media szkodzą dobrej muzyce, a promują dziadostwo, które bez mediów by sobie nie poradziło. Wystarczy zrobić prosty eksperyment, ja się tutaj nie będę bawił w Einsteina ale wystarczy na pół roku zabrać tym zespołom radio i telewizję, wyłączyć z mediów i twierdzę, że po miesiącu już ich nie ma. Ludzie zapomną o nich szybciej niż im to się wydaje. Tak samo jest z politykami, jakby politykom ktoś zabrał dostęp do telewizji to te mordy przestałyby straszyć, a tak to są codziennie i tak samo jest z zespołami. Ja mówię, nie ubolewam nad tym, że nie ma takich zespołów jak mój, bo to nie o to chodzi. To ubliża jakiemukolwiek gustowi muzycznemu, takie mam zdanie na temat tych zjawisk medialnych i nie będę się wypowiadał z nazwy, bo to nie ładnie.
- Macie już sporo płyt na koncie, a która z nich jest najbardziej udana?
- Wydaliśmy 10 płyt studyjnych puls Project Punk czyli to jest 11 naszych dzieci. My jako autorzy powiemy, że wszystkie mają miejsce w historii i swój wkład do twórczości Farben Lehre natomiast są płyty bardziej udane i mniej udane z tym się mogę zgodzić ale nie powiem która jest ulubiona. „Achtung 2012” była nagrana jako dziesiąta płyta i ta dziesiątka zobowiązuje. Po tylu doświadczeniach studyjnych, po tylu doświadczeniach grania, myślę, że zespół powinien nauczyć się nagrywać już dobre płyty i realizować się w studio. Myślę, że płyta „Achtung 2012” to album rzeczywiście, do którego najmniej byłbym w stanie się przyczepić. Gdybym miał się merytorycznie czepiać do zawartości.
- A która kosztowała Was najwięcej pracy?
- Wiesz co, zawsze jest tak, że to pierwsza płyta kosztuje najwięcej pracy, bo materiał na pierwszą płytę powstawał przez cztery lat, zbieraliśmy piosenki, część odrzucaliśmy, część braliśmy nowych, zmieniał się skład, siłą rzeczy do tej pierwszej płyty się człowiek przygotowuje. Tak jak pierwszy koncert wiąże się z największą tremą, tak pierwsza płyta wiąże się z największą pracą. Pozostałe płyty to mniej więcej taki sam wkład jaki jest potrzebny do zrobienia płyty. Jeśli są pomysły to album dość szybko się tworzy, nie ma pomysłów to powstaje w bólach. Nasze płyty nie powstają w bólach, dlatego że my nie mamy ciśnienia. W tej chwili mija czwarty rok od wydania „Achtung 2012”, a my się nie spieszymy z następną płytą studyjną. Będzie pomysł – będzie płyta. Obecnie jest pomysł na płytę akustyczną.
- Kawałek „Wataha” to utwór odnoszący się do Was, taki klasyczny punk rock, to coś w rodzaju swoistego hymnu?
- Kawałek „Wataha” ma swoją historię, tekst powstał w 1990 roku czyli dawno temu i tekst przez 13 lat nie mógł doczekać się wersji z muzyką, a to dlatego, że tekst jest dość rozbudowany, poszczególne wersy nie są równe, to nie jest zbyt rytmiczny tekst, a z drugiej strony nie mogliśmy trafić z pomysłem. Okazało się, że najciemniej jest pod latarnią. Tam gdzie się tego nie spodziewaliśmy jest najprostsze rozwiązanie czyli zastosować klasycznego punk rocka, w którym czujemy się dobrze i w nim się dobrze sprawdzamy od lat. Niewiele się pomyliliśmy, bo „Wataha” w wersji punk rockowej powstała w tydzień. Przez 13 lat nie mogliśmy skończyć utworu, który później powstał w tydzień. Równie hymnowo brzmi „Ferajna” i jeszcze parę utworów by się znalazło, a takie było założenie żeby „Wataha” była hymnem i mi się wydaje, że ten utwór nie jest jeszcze na tyle popularny żeby tako nim mówić.
- Jesteście dumni i zadowoleni z popularności utworu „Matura”?
- Ten kawałek powstał w konkretnych okolicznościach. Przede wszystkim nie można się wstydzić utworów, które zrobiło się wcześniej, to duży błąd. Pamiętam czasy w zespole T.Love kiedy Muniek wstydził się swoich starych utworów i przestał je grać na koncertach. Uważał, że to są licealne piosenki, nie biorąc pod uwagę tego, że ludzie ich chcą. Wycofanie takiego utworu jak „Matura” nie obyłoby się bez szumu publiczności, która by się domagała tego utworu. Już parę koncertów zagraliśmy bez tej piosenki i wiemy, że to się kończy tym, że jak dochodzi do bisów to i tak ludzie chcą tej piosenki, już nie mówiąc o Spodniach z GS’u, których nie sposób nie zagrać.
- Skoro już przy tym jesteśmy to faktycznie ktoś z Was miał takie szerokie, fioletowe spodnie z GS’u?
- Nie no, jest prawda czasu i prawda ekranu. W ogóle historia powstania tego utworu jest prostsza niż się komukolwiek wydaje. Była pewna zakrapiana impreza, Franek, Który grał z nami w zespole The Butels, zrobił dwie zwrotki, a ja po latach dopisałem trzecią i razem siedzieliśmy i poprawialiśmy zwrotki i tak powstał tekst. Po rozpadzie The Butels sięgnęliśmy po ten utwór, bo szkoda, żeby przepadł w otchłani historii. I tak później ten utwór znalazł się na albumie „Pozytywka” i ja bym tutaj nie przypisywał prawdziwych historii. Mi się śmiać chce, bo mało kto wie ale w 2003 roku, właśnie po wydaniu albumu „Pozytywka” na jakimś tam portalu utwór ten był nominowany jako jeden z najgłupszych tekstów i komentarze były takie, że teksty Farben Lehre niewiele sobą reprezentują. Ja mogę powiedzieć, że osoby, które tak pisały też niewiele sobą reprezentują, bo odróżnienie komedii od horroru to podstawa dobrego kinomana, a odróżnienie żartu muzycznego od muzyki to podstawa dobrego słuchacza. Ale parę spodni z GS’u widziałem na koncertach.
- Skąd pomysł na „Anioły i Demony”? Ten kawałek wydaje mi się trochę nie w Waszym stylu.
- My wypracowaliśmy taki model grania, który nie opiera się na jednej stylistyce, nie jesteśmy zespołem metalowym, nie jesteśmy zespołem hard rockowym, nie jesteśmy zespołem hip-hopowym, nie jesteśmy zespołem, który się łatwo określa. My od pierwszej płyty sięgamy po różne gatunki muzyczne, po różne klimaty, już na pierwszej płycie jest taka piosenka jak „Krótka piosenka”, a już później były „Helikoptery” w wersji reggae. „Anioły i Demony” są w tym samym stylu. Anioły to faktycznie pierwszy utwór, który wypłynął gdzieś tam na szerokie wody, zyskał większą akceptację publiczności i ludzie bardziej się z nim utożsamiają i go śpiewają na koncertach.
- O czym jest tak naprawdę ta piosenka?
- Nie ukrywam tego, że było to nawiązanie do filmu z Tomem Hanksem. Ta piosenka to jest pewnego rodzaju impresja, są różnego rodzaju teksty, jedne opowiadają jakąś historię, drugie teksty to żart na jakiś temat, jeszcze inne teksty mają konkretny przekaz typu „Judasz” gdzie przekazują jakieś prawdy życiowe, mniej lub bardziej wybredne i mniej lub bardziej ofensywne w przekazie ale są też teksty impresyjne. Tam jest zabawa słowem i zabawa różnymi wersami. Tak jest z Aniołami i Demonami, to nie jest jakiś konkretny przekaz tylko sugestia, żeby spojrzeć na świat bardziej przychylnie i zwrócić uwagę na te rzeczy dobre, a nie tylko na te rzeczy, które są złe, bo ludzie, a Polacy w szczególności to malkontenci, którzy mają duże tendencje do narzekania jak to jest źle. Więc jest to tekst przeciwko malkontentom, żeby nie być takim i szukać tego co jest pozytywne, nie przejmować się śmieciami, które są zupełnie zbędne. Jak ja mam brudno w pokoju to posprzątam, a nie będę chodził i się martwił i drapał po głowie, o jej jak jest brudno. To samo jest tutaj, jeśli coś mnie drażni to staram się to zmienić i znaleźć jakieś pozytywy.
- Ze względu na Wasz długi staż pracy macie jakieś rady dla raczkujących zespołów punk rockowych?
     - Ja bym nie globalizował punk rockowych, bo pierwsza płyta Farben Lehre ma więcej               wspólnego z twórczością The Cult, takiego bardziej rockowego zespołu. Ja bym nie przywiązywał uwagi, a młodym zespołom radziłbym się zastanowić co jest dla nich najważniejsze, bo jeśli zakładasz zespół i nie odpowiesz sobie na to pytanie to może się okazać, że to był zły pomysł. Jeśli dla Ciebie najważniejsze są pieniądze, sława, apanaże, splendor towarzyski, prestiż w rodzinie i to, że możesz się pochwalić kolegom, a muzyka jest na drugim miejscu to lepiej sobie odpuścić, bo nic z tego nie będzie. Ta cała kariera i splendor będzie chwilowy, a w gruncie rzeczy to strata czasu. Natomiast jeżeli ktoś uznaje, że dla niego najważniejszym zjawiskiem jest muzyka i dążenie do tego, żeby była ona lepsza, coraz bardziej dojrzała, coraz bardziej jeden z drugim będzie się bardziej realizować przez dźwięki i uznaje, że to jest droga, którą chce wybrać to wtedy niech to robi i wtedy niech nie zważa na przeszkody, na kłody rzucane pod nogi, bo młodym zespołom nigdy nie było i nie jest łatwo. Mówię oczywiście o zespołach, które poważnie podchodzą do tematu, a nie takie, że zespół zaczyna swoją karierę od tego, że wydeptuje ścieżki do jakiś pacanów radiowych, żeby im dupę wylizać, i żeby grali ich piosenki. A gdzie tu muzyka? Młode zespoły zanim się zejdą i zaczną grać próby i zaczną grać próby muszą sobie zadać pytanie po co się spotkaliśmy. Jak chcesz sobie pograć to sobie pograj w domu, jak chcesz przeżyć przygodę to weź gitarę i graj na ulicy, a po paru godzinach Ci się odechce, zgarnie Cię policja, dostaniesz 5 złoty w kapelusz i tyle. Jeżeli chcesz rzeczywiście z tą muzyką coś zrobić, uważasz, że to jest Twój kierunek, to co chcesz robić w życiu to wtedy jest szansa, że się uda. Tego właśnie życzyłbym młodym kapelom i nie ma się co patrzeć na niesprzyjające okoliczności, bo jeżeli jesteś prawdziwy to prędzej czy później ludzie to docenią, nawet jeśli przyjdzie Ci czekać 15 lat pod warunkiem, że chcesz to robić. Jeśli udajesz, jesteś kimś innym niż mówisz, że jesteś, w ogóle muzyka to jeden z Twoich przystanków na drodze. Dzisiaj się zajmuję zwierzętami, jutro jestem muzykiem, może będę jeszcze urzędnikiem, a może komputerowcem czy piekarzem to lepiej odpuścić. Jeżeli to ma być cel, a celem jest dobra muzyka to trzeba sporo pracy, samozaparcia, a przede wszystkim pasji i jeżeli to jest to wtedy warto grać. Rzeczy nieszczere się nigdy nie obronią, nawet jeśli coś dzisiaj na topie to za 10 lat pies z kulawą nogą nie będzie tego pamiętał. 

Dziękuję Panu Wojtkowi za poświęcony mi czas, rewelacyjną współpracę i wyczerpujące wypowiedzi.
Całemu zespołowi Farben Lehre życzę dalszej owocnej pracy i kolejnych lat na scenie! :)
Zapraszam do przeczytania kolejnych moich postów, :)