poniedziałek, 22 lutego 2016

O tym jak poznałam Letni Chamski Podryw.


Fajnie jest tak się umawiać na wywiady. Zawsze można poznać masę ciekawych ludzi, a w tym przypadku nie było inaczej. 
Tydzień po wywiadzie z Poparzonymi czekało mnie spotkanie z Letnim Chamskim Podrywem. Nie mogłam się doczekać koncertu, nie mówiąc już o rozmowie z tymi dwoma pozytywnie zakręconymi wariatami.
Jakoś na przełomie piątku i soboty wraz z koleżanką w szampańskich nastrojach wybrałyśmy się na imprezę połączoną z występem dzisiejszych bohaterów. Panowie zagrali tego dnia dwa koncerty i byli już naprawdę zmęczeni jednak jak zawsze dali z siebie wszystko. 
Ale nie wszyscy znają Letni Chamski Podryw. To już siedem lat minęło jak zadebiutowali w internecie swoim utworem Czinkłaczento, a później już to się samo potoczyło. Zaskakiwali nas i cały czas to robią swoimi genialnymi pomysłami i śmiesznymi tekstami. Tacy śmieszkowie z YT, którzy stworzyli coś wielkiego i myślę, że osoby w podobnym wieku do mojego przynajmniej raz coś o nich usłyszeli, jak nie w internecie to w telewizji. Niezwykle kreatywni goście z Kielc stworzyli masę przeróbek, które niekiedy są lepsze od oryginału i wierni fani nie mogą doczekać się kolejnych dzieł. 
Co tam u nich? Trochę mi opowiedzieli o nowościach, marzeniach, wspominaliśmy komunię, a wszystko to przy dość ostrej pizzy.  Na kilka pytań odpowiadał mi Maciej Piotrowski oraz Dawid Antonkiewicz.

- Sporo koncertujecie, z którego występu możecie być najbardziej zadowoleni?
M.P.: Z tego co będzie wiosną na Polsacie ale nie możemy powiedzieć, bo jest wysoka kara za to. Masa kasy na głowę kto zdradzi tajemnicę.

- Posiadacie już masę hitów, nie macie czasem takiego wrażenia, że się wypaliliście?
M.P.: Wiesz co, twórczo nie. Tak naprawdę to mało nagrywamy, praktycznie nagrywamy tylko jak nam się chce. Dwa czasem pięć, ostatnio sporo rzeczy nagraliśmy akurat, więc dopiero jak mamy pomysły to coś nagrywamy, nie jest to jakieś tłuczenie, że musimy wejść do studia i to nagrać.
D.A.: A jak czegoś nie musimy to tego nie zrobimy.
M.P.: Tak i dzięki temu jest świeżość jak trafimy do studia. Wiadomo, że z koncertami jest trochę inaczej, bo jest ich bardzo dużo ale też nie można powiedzieć, że się w jakimś stopniu wypaliliśmy.
D.A.: Jest jedna zasada, jak my się przy tym nie bawimy to na pewno tego nie zrobimy.

- Od Czinkłaczento zaczęła się  tak naprawdę nowa era na polskim YouTube. Czujecie się jako prekursorzy nowego trendu?
D.A.: Chociaż raz w życiu: tak. Nie no, to był faktycznie taki czas, że to stało się przełomem, osiągnęliśmy wtedy milion wyświetleń w 20 dni i to była wtedy masakra!
M.P.: Teraz tak nie ma, teraz to milion jest często w jeden dzień.

- Pożyczacie sobie często cały podkład od innych artystów, jak oni odbierają Wasze parodie. Spotkaliście się z niezadowoleniem z ich strony?
M.P.: Nie, raczej nie. Sarsa wypowiadała się nawet u Kuby Wojewódzkiego, Enej tak samo.
D.A.: Nie no, nie mają spiętych dup.
M.P.: W praktyce to jest tak, że artyści oryginalni korzystają na tym, że my robimy przeróbki, bo to jest też dla nich promocja. Do nas też dwukrotnie, nie będę mówił kto się zgłosił żeby specjalnie zrobić taką przeróbkę żeby podpromować numer oryginalny.
D.A.: Oczywiście tego nie zrobiliśmy.
M.P.: Spróbowaliśmy ale jakoś się nam to nie podobało.

- Macie masę fanów, nawet mój trzyletni kuzyn śpiewa Pomidorową. Ale chyba nie tworzycie muzyki dla dzieci, bo nie powinny słuchać Waszych piosenek.
D.A.: Pomidorową tak. Powiem Ci szczerze, jeśli chodzi o nasze piosenki, o Pomidorową, o Hondę, o Bigos, mamy parę takich numerów, że może je śpiewać nawet trzylatek.
M.P.: Chociaż w Hondzie są jądra.
D.A.: No ale trzylatek jeszcze pewnie nie wie co to jest, więc pomińmy ten fakt. Myślę, że tak, oczywiście może słuchać jak najbardziej ale w większości nasze kawałki opowiadają o tym czego tak młode osoby nie powinny słuchać. Za szybko się nauczą i potem będzie problem.
M.P.: Ale to nie jest tak źle. Ja tak samo gdy miałem 7 lat dostałem kasetę jakąś wulgarną od rodziców i też mogłem jej słuchać tylko mówili, że mam nie śpiewać tych piosenek. Ale w tym momencie są o wiele gorsze teksty, które dużo gorzej wpływają na dzieci gdzie mają dostęp tak naprawdę do wszystkiego.
D.A.: Ale nie będziemy wymieniać.
M.P.: Tak, dużo rzeczy się dzieje więc nasze teksty przy tym to pikuś i tak naprawdę jest to niewiele.
D.A.: Staramy się to jakoś delikatnie przekazywać żeby nie było to dosłownie.
M.P.: Jest pewna granica, której nie chcemy przekroczyć, bo wiadomo młodzież też słucha.
D.A.: Ale jak nam się skończą pomysły to i tak przekroczymy.

- Byliście ostatnio w Eska Tv…
M.P.:… i byliśmy jeszcze w programie w TVN’ie, który będzie na wiosnę i w programie takim dużym kulinarnym na Polsacie. Także na wiosnę będziemy w ramówce ogólnie wielkich stacji.

- Jak to było w Must Be The Music? Jury Was zbyt ostro Was potraktowało czy może nie znają się na muzyce rozrywkowej?
M.P.: To nie jest do końca muzyka, tam oceniają muzykę, a my jesteśmy marnymi muzykami tak naprawdę, raczej robimy śmieszne rzeczy. Taka grupa komediowa, nie można nic pozytywnego powiedzieć o naszej twórczości artystycznej. Wyrazili swoją opinię, bardzo dobrze i nam to i tak wyszło na dobre, bo wystąpiliśmy na Sylwestrze Polsatu, także co do Must Be The Music nie mieliśmy problemów. Zmontowali to fajnie, bo w momencie kiedy był werdykt wmontowali moją minę z innego momentu jakbym był zawiedziony, a tak nie było. My to zupełnie na zimno przyjęliśmy, bo okej i tak fajnie się tam bawiliśmy, fajne doświadczenie. Tam naprawdę występują utalentowani ludzie, którzy zasługują na podpromowanie, a my udział wzięliśmy tak czy tak.


- Nie śpiewacie sami, czasem zapraszacie do współpracy innych artystów. Jak się układała współpraca z Chwytakiem?
M.P.: Jeśli chodzi o Chwytaka to bardzo często się z nim widzimy, często koncertujemy, szczególnie jak nagrywamy coś. Bardzo się lubimy, przyjaźnimy w zasadzie.
A.D.: Taki YouTube’owy przyjaciel, pomińmy fakt, że jest brzydki.
M.P.: W przeciwieństwie do nas Chwytak umie bardzo dobrze śpiewać. Jak najbardziej pozytywnie jeśli chodzi o wszystkich YouTuberów to żyjemy w zgodzie. Myślę, że bez problemu możemy wymienić 15-20 twórców, z którymi się lubimy i kolegujemy. Oni są inni niż cały ten show-biznesowy świat. Trochę o coś innego chodzi. Nie trzeba się bić o czas antenowy, są normalni i pochodzą też od ludzi, nikt ich nie postawił na jakiejś pozycji tylko sami ją wypracowali i też jak ktoś osiągnie coś sam to też inaczej się zachowuje.

- Faktycznie dostaliście wigry na komunię?
M.P.: To raczej ściema.
D.A.: Ja dostałem, słowo honoru. Jestem też trochę starszej daty więc tak, dostałem. Nie wiem czy to były wigry ale na pewno był to składak. Pamiętam, że byłem bardzo zadowolony i ścigałem się z takim koleżką z bloku, który też dostał takiego składaka. Jakiś cham patologiczny, oczywiście pijany porozbijał butelki na chodniku i przebiłem dwie opony, płakałem wtedy strasznie. Pamiętam płakałem bardzo za tymi oponami, bo wtedy ciężko było to naprawić.
 
- Z kim w przyszłości chcielibyście nagrać jakiś utwór? Macie wymarzonego artystę?
D.A.: A śpiewasz?
- Ja? Nie.
D.A.: No to nie mamy nikogo takiego.
M.P.: Ja to bym chciał z Krzysztofem Krawczykiem.
D.A.: Wiedziałem, że to powie!

M.P.: To byłoby coś ale to już klasyka.

Serdecznie dziękuję Letniemu Chamskiemu Podrywowi, że pomimo zmęczenia znaleźli siłę, żeby porozmawiać ze mną przez bite pół godziny. 
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)

czwartek, 18 lutego 2016

Kraj w pigułce: Francja

Dawno już nie było nic o muzyce danego kraju, a dzisiaj jeszcze podtrzymując temat walentynek, piosenki w języku miłości. Mało tego, połączymy dwa święta, które są obok siebie i z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet w dzisiejszym zestawieniu nie znajdziemy ani jednego mężczyzny. Zaleciało trochę feminizmem ale nic nie poradzę, że Francja słynie z pięknie śpiewających kobiet.
Moja pierwsza bohaterka w dość młodym wieku już zrobiła karierę ogólnoeuropejską. Podczas gdy inni siedzieli w szkołach i ciężko się uczyli ona już zdobywała świat. Jestem przekonana, że nie zdołacie poznać ją po imieniu i nazwisku czy nawet po tytule piosenki ale te osoby, które już długo siedzą w internetach zareagują na tekst "żule w taxi". Tak, mowa o czternastoletniej wówczas Vanessie Paradis i jej "Joe Le Taxi". Kilka dobrych lat temu Cyber Marian zapoczątkował serię "Ukryty mix" gdzie w zagranicznych piosenkach doszukiwał się właśnie zakamuflowanych polskich słów czy wyrażeń i właśnie stąd wzięły się usłyszane i dobrze znane "żule".
Zaczynam sobie wyobrażać pracę przy tworzeniu tekstu. O czym może śpiewać nastolatka, no przecież nie o miłości czy używkach. Na misie i kwiatuszki jest już za duża. No to może o szkole? Ale to się nie sprzeda. A może o Paryżu? To będzie za bardzo ambitne. Autor tekstu drogą eliminacji postawił na taksówkę Joe'go. Dlaczego? Może jeszcze nikt nie śpiewał o tym środku transportu albo tylko to im zostało i nie mieli wyboru? W każdym razie taksówka, która "nie jeździ o wodzie" i lubi rum i rumbę stała się ogromnym hitem a grana jest w wielu stacjach radiowych do tej pory. 
Nie wymagajmy od lat 80. zbyt dużo, początki zawsze są ciężkie, wystarczy spojrzeć na teledysk.
Przy drugiej piosence muszę złamać trochę obietnicę, bo mamy do czynienia z psychopatycznym facetem i w czasie wydania singla szesnastoletnią Alizee. Chyba Francuzi lubią małe karierowiczki. 
Kawałek "Moi... Lolita" jest pierwszym na tej liście, który pamiętam ze stacji telewizyjnych. Byłam pod wrażeniem odwagi dziewczyny, tytułowej Lo w teledysku, a teraz takie zachowanie jest dla mnie skrajnie nieodpowiedzialne. Dlaczego? Nastolatka ucieka z domu, zabierając ze sobą małą siostrę w wieku może przedszkolnym i idzie na imprezę gdzie wokół niej kręci się masa mężczyzn wyraźnie nią zainteresowanych. Mało tego, od samego początku towarzyszy nam facet, który ją śledzi, od rozstania, po imprezy, powrót do domu czy nawet głupią jazdę autobusem. Mocno straszne ale najwidoczniej nasza nastolatka myśli o niebieskich migdałach i nie dostrzega prawdziwego niebezpieczeństwa. Brakuje mu jeszcze sporej maczety i mamy krótkometrażowy horror.
A tekst? Podobnie jak wyżej, tylko problem jest taki, że temat taksówek się już wyczerpał. Więc zacznijmy mówić przez całą piosenkę jak się nazywam. Tak, to jest świetny pomysł. Już teraz wiem skąd inspiracje czerpał Jason Derulo.
Na koniec jak dla mnie odkrycie ubiegłego roku. Gdyby nie jeden z członków mojej rodziny zupełnie nie wiedziałabym o takiej świetnej artystce. I nie, nie jest nastolatką, Wiekiem dorównuje mojej rodzicielce, a na scenie jest już od 15 lat. Zaz, która zaraża swoim obecnym w każdej piosence optymizmem zauroczyła mnie piosenką "On Ira". Świetnie ukazuje to, czym się różnimy ale przede wszystkim to, co nas łączy i to jest głównym tematem popełnionego utworu. Czy tworząc dalej takie hity ma szansę podbić cały świat i być bardziej rozpoznawalna w naszym kraju? Zdecydowanie tak i właśnie nad tym pracuje, teraz tylko czekać na efekty. 
Kobieta ma rewelacyjny głos, nie przeciągany, nie za bardzo słodki jak to zazwyczaj mają francuskie artystki ale porządny, mocny wokal ze świetną dykcją, której coraz mniej na światowej scenie. A to, co się najbardziej ceni to przekaz z każdej piosence i rewelacyjne połączenie teledysku ze słowami. Nie chodzi o zobrazowanie tekstu ale sprytne scalenie pozornie dwóch różnych rzeczy, a nie zdajemy sobie nawet sprawy z ich jakże wielkiego podobieństwa i właśnie na tym polega jej sukces. 
Jak wypada Francja? Kiedyś była zapatrzona w nastolatki śpiewające o niczym, a teraz Zaz poprawia ich muzyczny wizerunek.
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)

niedziela, 14 lutego 2016

Walentynki, Walę drinki czy Walę tynki?

Jak co roku setki zakochanych par wypełzły na ulicę. To wygląda trochę jak apokalipsa zombie. Nagle wszyscy sobie przypomnieli, że mają tą drugą osobę i jak głupi kupują kwiaty i czekoladki.
Dla zakochanych takie święto powinno być codziennie, a nie tylko raz w roku.
Ale teraz, skoro wszyscy się już tak bardzo kochają należy zrobić zestawienie najlepszych romantycznych piosenek, które na pewno zachwycą Waszą drugą połówkę i dają gwarancję na niezapomniany wieczór.
Jakieś 24 lata temu za sprawą filmu Bodyguard listy przebojów podbiła piosenka "I Will Always Love You" w wykonaniu nieżyjącej już Whitney Houston. Zdobywając dziesiątki nagród błyskawicznie wybiła się na szczyt i do dzisiaj jest kojarzona przez większość z tym singlem, który zresztą rozszedł się w nakładzie 10 milionów i stał się jej wizytówką.

Mało kto wie, że nie jest to utwór Whitney, a Dolly Parton, kobiety napompowanej sylikonem z burzą blond włosów. Chociaż piosenka uważana jest za szczyt romantyczności to historia jego powstania jest dość smutna. Gdy Dolly rozstała się Porterem swoje wszystkie żale i smutki postanowiła zamknąć w piosence. Takie smutne historie miłosne zawsze się sprzedadzą ale to nie był czas, w którym tworzyło się wyłącznie komercyjnie. Jeśli chodzi o samo wykonanie to zdecydowanie wybieram mocniejszą wersję Houston od rzewnej i mulącej Parton.

Kolejny hit zaliczany do najbardziej romantycznych kawałków to "When A Man Loves A Woman".
Tutaj już w przeciwieństwie do poprzedniego utworu, wszyscy powinniśmy znać dwie wersje. Tą starszą z 1966 roku w wykonaniu genialnego amerykańskiego wokalisty, Percy'ego Sledge'a. Nie można zapomnieć tak oryginalnego głosu. Drugi wykon, a bardziej cover Michael'a Bolton'a bardziej zna moje pokolenie. W sumie w radiu grany jest do teraz i każdy koneser dobrej pościelówy powinien znać ten przebój lat 90. 
Ciekawe czy ktoś z moich czytelników zna film "Cztery wesela i pogrzeb". Jeśli tak to na pewno kojarzą ścieżkę dźwiękową w wykonaniu Wet Wet Wet. "Love Is All Around" czyli kolejny hit lat 90. brytyjskiej grupy, który tak jak w przypadku Houston stał się ich wizytówką. Ale czy słusznie?
Otóż ten przebój w oryginale wykonywał też brytyjski zespół rockowy i właśnie im wyszło do zdecydowanie lepiej. The Troggs zasługują na każdą możliwą nagrodę, trochę zalatuje the Beatles ale w sumie też jest ich czterech, łączy ich ten sam kraj podobne lata. No cóż taka moda.
Myślę, że sześć tych utworów puszczonych w dzisiejszy, romantyczny wieczór będą dopełnieniem całego nastroju, a reszta to należy do Was. Powodzenia!
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)

środa, 3 lutego 2016

Przez 5 minut byłaś dla mnie okrutna, zła i podła. cz.2

Dzisiaj kontynuacja moich marnych ale docenionych wypocin z września, które znajdziecie tutaj.
Była zimna i bardzo wietrzna sobota, stres zżerał mnie od południa ale czułam się przygotowana. W końcu wieczorem miałam wybrać się na koncert i to nie byle jaki koncert, a mianowicie Poparzonych Kawą Trzy.
Los się do mnie uśmiechnął i po części spełniły się moje marzenia, miałam przeprowadzić z nimi wywiad. Siedmiu profesjonalnych dziennikarzy z wielkim zapleczem zawodowym i ja, malutka, uboga w doświadczenie blogerka.
Wraz z moją Panią fotograf wbiłyśmy się na próbę i z niecierpliwością czekałyśmy na spotkanie. Dyktafon gotowy, mikrofon i kartka z pytaniami też, okej gotowa!
Na moich kilka pytań odpowiadali mi Roman Osica, Krzysztof Zasada, Mariusz Gierszewski, Wojciech Jagielski i Krzysztof Tomaszewski.

- Jak wiadomo wraz z wiekiem wszystkie gusta tak samo jak muzyczne się zmieniają. Czego słuchaliście będąc w moim wieku?
R.O.- Ja wtedy słuchałem metalu. Wtedy właśnie wychodziła płyta Metalliki "Black" czyli najlepsza płyta moim zdaniem. Czarna płyta i jej słuchałem non stop tak naprawdę. Gdy miałem 18 lat to miałem taką specjalną kurtkę, na której naszywało się takie naszywki. Tylko że na kurtce miałem akurat płytę Metalliki "Ride The Lighting" z krzesłem elektrycznym. Głownie metalu ale też oczywiście na drugą nóżkę Mozarta, bo wtedy miałem taki okres kiedy zacząłem słuchać muzyki poważnej i strasznie mnie zaczęła kręcić.
K.Z.- Jak miałem 18 lat to tylko bluesowe historie. Blues, oczywiście Lenny Kravitz, do tej pory. Gitarzystów dużo słuchałem ale przede wszystkim bluesowych jak J.J.Cale.

- Jak myślicie, jaka może być średnia wieku waszych słuchaczy? Czy jest to bardziej generacja X czy Y? 
R.O.- Nie ma właśnie średniej wieku i to jest najpiękniejsze. Albo nie, może jest jakaś średnia u nas. Ostatnio graliśmy koncert na Ursynowie , który zorganizował burmistrz dzielnicy w Warszawie. Przyszło na ten koncert kilkaset osób. W pierwszym rzędzie siedziały panie po siedemdziesiątce, być może po osiemdziesiątce ale były też osoby młode, dzieci więc nie wiem. Ta średnia to może być 40 lat.

- Co do "Byłaś dla mnie wszystkim", jak się niosło trumnę? Jakie to jest uczucie?
R.O.- Pierwszy raz nieśliśmy trumnę wszyscy, chyba jeszcze nikt z nas wcześniej nie niósł. To znaczy ja kiedyś niosłem prawdziwą trumnę.
K.Z.- Nie no, ta też była oczywiście prawdziwa.
R.O.- Ale z wkładem prawdziwym. A tutaj nie możemy powiedzieć co było wkładem, na pewno nie był to trup.
K.Z.- Znaczy, różnie mówią.
R.O.- Niosło się na pewno lżej niż prawdziwą.
K.Z.- Najfajniejsze wspomnienie z niesienia trumny to było Zakopane, Krupówki i zasłyszany komentarz z boku. Pan mówi do pani, pewnie mąż do żony "Ty, patrz jak krzywo niosą" 
R.O.- Jakiś specjalista musiał być. To musiał być jakiś facet, który się na co dzień tym zajmuje i rzeczywiście ocenił, że krzywo niesiemy.

- Wyróżniliście jeden komentarz pod teledyskiem na YT, a mianowicie
"Ja, jako żałobnik zamojskich firm pogrzebowych mówię, że: w pierwszej części trumna niesiona bardzo słabo, lecz w drugiej chłopaki się zmobilizowali i poszli dobrze. Tylko lekką przesadą jest nieść trumnę socjalną w sześciu."
Spodobał Wam się prześmiewczy ton czy inność tej wypowiedzi?
R.O.- Nie no to był taki profesjonalny głos w tym wszystkim i jak następnym razem będziemy nieść trumnę to już na pewno zastosujemy się do jego wskazówek. Będziemy nieść godnie i dobrze zgodnie ze sztuką niesienia.

- Spotkałam się z porównaniem Poparzonych do kultowej już kapeli the Beatles. Jak się do tego odniesiecie? Chcecie być porównywani czy macie zamiar sprawić, że inne kapele będą porównywać do Was?
R.O.- Ja pierwsze słyszę.
K.Z.- Ale nie dziwi mnie to porównanie.Wydaje mi się, że stworzyliśmy coś takiego, a kto to sobie porównuje to już jego sprawa. My nie zabiegamy o to ale fajnie, no nie?
R.O.- Fajnie, fajnie. Ale właśnie dzisiaj słyszeliśmy jak jechaliśmy busem tutaj w radiu the Beatles "I Wanna Hold Your Hand". Bardzo podobne do "Ochujałem".

- Jak podchodzicie do swoich utworów, czy tak jak Katarzyna Nosowska z "Hey" traktujecie je jako próbę kontrolną czy raczej je katujecie?
R.O.- No właśnie ja się muszę do tego przyznać, ponieważ ja jeśli włączę jakąkolwiek płytę to jest to nasza płyta. Czyli lubię katować naszą muzykę i sprawia mi to jakąś tam przyjemność albo też nieprzyjemność, bo to też jest czasem nieprzyjemność przynajmniej dla mnie,
K.Z.- Ale powiedz, powód jest prozaiczny, ćwiczysz teksty,
R.O.- Tak, tak, oczywiście, bo ja zapominam zawsze tekstów więc muszę być na bieżąco ale z lubością to robię,

- Który utwór z Waszego całego dorobku muzycznego najbardziej Wam się podoba?
R.O.- No to każdy ma chyba inny utwór.
K.Z.- Wojtku, który utwór Ci się najbardziej podoba?
W.J.-  Kebab. :)
K.Z.- A Tobie Romku? Kebab?
R.O.- Mi kebab najmniej.
K.Z.- A mi się podoba utwór którego nie ma jeszcze na żadnej płycie.
R.O.- Myślę, że "Okrutna, zła i podła" jest takim utworem, który lubię w tej chwili grać i śpiewać, tak myślę. No i mamy też zupełnie nowy utwór, efekt świeżości. Mamy bardzo fajny utwór, w którym można się wyżyć wokalnie, jest bardzo fajny tekst, taki życiowy jak wszystkie zresztą, a ten to już bardzo życiowy i bardzo osobisty. Traktuje o związkach, które trwają wiele lat, są już po tym efekcie pierwszej świeżości, zakochania i podmiot liryczny wypowiada takie dość dziwne słowa, że chce sobie zmarnować życie z tą drugą osobą ale jest to de facto wyznanie takiej dojrzałej miłości.

- Może przenieśmy się trochę w czasie, a mianowicie do roku 2012. Występowaliście na Woodstocku, jakie to uczucie grać na tak dużej imprezie i raczej nie wyobrażam sobie pogo do Kawałka do tańca. 
K.Z.- Byś się zdziwiła. :)
R.O.- Pokazał Woodstock, że da się pójść w pogo do Kawałka do tańca. No było kilka utworów do których pogowano nawet były te wszystkie ściany śmierci. Da się, oczywiście, że się da.
Woodstockowa publiczność jest genialna z tego względu, że nie ważne co to jest za muzyka, czy jest to muzyka delikatna czy nie, potrafią się świetnie przy tym bawić bez względu na to jakiej słuchają muzyki tak na co dzień i jaką lubią. A tam przyjeżdżają po prostu posłuchać muzyki i to jest fajne, że ci ludzie nawet jeśli nie lubią, nie słuchają i nie znają takiej muzyki jaką gramy to się przy niej dobrze bawią. Tak, nie ograniczają się. A wrażenie jest oczywiście piorunujące. Wyobraź sobie, ze stoisz na scenie , przed tobą jest kilkaset tysięcy ludzi, którzy jakoś tam reagują na to co grasz, to jest coś genialnego.

- Każdy ma jakieś pasje i hobby. Waszym dodatkowym zajęciem jest muzyka i czy to jest właśnie to, co nakręca Was jak młoda dziewczyna?
R.O.- Tak, to jest właśnie to, to jest nasza pasja. Oczywiście, że nas nakręca, bardziej niż stara dziewczyna niż jakakolwiek dziewczyna, jest to coś czego życzylibyśmy innym ludziom, żeby mieli właśnie taką pasję poza pracą, żeby nie zwariować żeby nie zamknąć się w takich czeluściach beznadziejności, żeby mieć jakąś pasję,bo ona też nakręca nas zawodowo. W tych zawodach, które wykonujemy, Krzysztof gra w kościele jako organista.
K.T.- I pięknie, głośno gram!
R.O.- Również jest w rożnych organizacjach, biznesowych. I generalnie każdy z nas robi coś innego i to też zawodowo nas nakręca.

- Jak radzicie sobie z hejterami?
R.O.- Nie mamy hejterów.
- Akurat tutaj mam cytat, a mianowicie ktoś uważa, że Wasze teksty są "prostackie i tandetne".
R.O.- Ja sam to napisałem żeby nie było, że jesteśmy tacy dobrzy.
K.Z.- To pewnie Bryndal napisał.
R.O.- Tak naprawdę nie zwracamy na to uwagi. Znaczy my jako dziennikarze jesteśmy dość mocno uodpornieni na hejty, Każdy kto ma Twittera i na nim konto wie, że trzeba się uodpornić, a jak ktoś jest mocno wkurzający to blokujemy.
M.G.- Myślę, że więcej hejtu mamy jako dziennikarze niż jako zespół.
K.Z. Chyba Ty!
R.O.- Zdarzają się tacy, którzy napiszą "ale chujowy klip" czy coś tam. Ale takimi ludźmi się ciężko przejmować.
K.Z.- Ale to nie jest hejt, ktoś ocenia i komuś się nie podoba.
R.O.- Tak, to też jest ocena, że komuś się nie podoba. Ale nie ma takich dużych akcji typowo hejterskich. Życzyłbym każdemu zespołowi jak najmniej tego hejtu.

- Koncertujecie, sporo, wczoraj Wrocław, dzisiaj Rzeszów jutro Lublin. Na pewno zdarzyły się Wam jakieś mocno dziwne sytuacje.
M.G.- Tak, to ja Ci opowiem i nawet mogę pokazać Ci zdjęcia. Pojechaliśmy w trasę z wężem. Był to wąż boa, dwu metrowy, który jechał z nami oczywiście nie w kabinie tylko w koszyku. Historia jest taka, że akurat jechał z nami kierowca, który był fakirem i miał tak samo występ w Krakowie jak i my. Więc on odwiózł nas do Krakowa i pojechał dawać swój koncert fakirski. Oprócz tego węża miał jeszcze taką dechę nabitą gwoździami, na której się kładł na tym swoim występie. Ten wąż niestety strasznie śmierdział. Węże kiedy się przestraszą wydzielają jakieś feromony odstraszające. O Jezu, to było straszne. Nawet zdjęcia śmierdzą. Nikt jeszcze nie jeździł z wężem na trasę,
R.O.- Baliśmy się usnąć.
K.T.- Rano jako duchy patrzymy, a tu wszyscy poduszeni.

- Wasz debiutancki album nosi nazwę Musculus Craemaster, dlaczego tak?
R.O.- Co do Musculus Cremaster, stwierdziliśmy, że ta nazwa jest idealna dla tej płyty ze względu na to, że właśnie ma powodować ta muzyka to co powoduje właśnie mięsień dźwigacza jądra.

- A może jakieś nowości?
R.O.- Będzie singiel nowy, na pewno. Mamy pomysł na teledysk, też będzie podobny do tego z trumną, będzie nie wiem czy kontrowersyjny ale na pewno magnetyczny jak tamten.
K.Z.- A trumna się pojawi?
R.O.- Może się pojawi.
M.G.- Nie teraz sam nagrobek.
R.O.- Teraz jest u Jacka w garażu.
M.G.- Ale teraz zmieniła barwę i Jacek bierze ją na spływ.

Bardzo dziękuję całemu zespołowi za poświęcony mi czas, satysfakcjonujące odpowiedzi i pełen profesjonalizm.
Serdeczne podziękowania do mojej cudownej Pani fotograf za rewelacyjne zdjęcia z prób.
Zapraszam do przeczytania innych postów.:)