niedziela, 17 stycznia 2016

Adventure Of A Lifetime, czy na pewno?


Nie ma takiej osoby na świecie, która nie zna mojego dzisiejszego bohatera. Przesympatyczni panowie z brytyjskiej formacji Coldplay jakoś tak pod koniec listopada ubiegłego roku wydali singiel promujący ich najnowszą płytę. Jest to dobrze skomponowany utwór z bardzo przyjemnym dla ucha riffem gitarowym. Smutny tekst opatrzony w wesoły rytm dla przeciętnego słuchacza może wydawać się dość pozytywny. Przypominam, że są to bożyszcza nastolatek więc już z góry wiemy o czym śpiewają. Jednak nie są to teksty płytkie o wyraźnym przekazie, trzeba się trochę namęczyć aby ich rozszyfrować. Te osoby, które lubią ambitne utwory na pewno znają zdecydowaną większość kawałków Coldplay.
Przy tym utworze nie jest ważny tekst, a rewelacyjny teledysk. Najwidoczniej stał się przełomem i jestem pewna, że od teraz większość klipów będzie kręcona w podobny sposób. Teraz dajmy innym artystom kilka miesięcy na wymyślenie czegoś równie dobrego i mogę śmiało powiedzieć, że zaczynamy nową erę. Erę nareszcie dobrych teledysków.
Ale fajnie się składa, człekokształtni, którzy właśnie wymyślają każdą rzecz, która wydaje nam się być teraz zupełnie normalna i tekst, który jest właśnie o tym samym,
Lubię Beatlesów. To co, że byli popularni kilkadziesiąt lat temu, ich muzyka będzie wieczna. Pewnie czytając ten wpis zastanawiasz się co oni mają ze sobą wspólnego, otóż bardzo dużo. Pomimo tego, że Brytyjczycy wykonali kawał świetnej roboty, cały utwór nie należy do nich. Równe 50 lat temu The Beatles wydali świetny singiel "It's Only Love". Najwidoczniej Coldplay dokopali się do tego utworu i wykorzystali wpadającą w ucho linię melodyczną. Ale oni nie byli pierwsi.
Z jakim utworem kojarzą wam się Skaldowie? "Prześliczna Wiolonczelistka" wydana w 1969 kilka lat po premierze Beatlesów w naszym kraju zrobiła furorę. Niestety, najsławniejsi Brytyjczycy byli inspiracją dla Krakowiaków i ten singiel również w całości nie należy do nich, a mogło być tak dobrze.
A może Codlplay właśnie wygrzebał kawałek Skaldów? Jest to mało prawdopodobne ale jednak...
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)

niedziela, 10 stycznia 2016

Żegnaj 2015!

Kolejny rok za nami, coś za szybko mi zleciał. Jednak artyści nie próżnowali, wydawali lepsze czy gorsze kawałki. Z kilku można było się nieźle pośmiać inne nas wzruszały ale zdecydowana większość wprowadzała w zakłopotanie i pozostawiła niezdrowy niesmak. Twórczość niektórych zespołów chyba zostanie wielką niewiadomą co mogliśmy zobaczyć w podsumowaniu ubiegłego roku. 
Jak przedstawiała się piątka najlepszych? 
Zdecydowanie piąte miejsce może zająć Sarsa i jej "Naucz mnie", której to piosenki każdy ma już dość. Zresztą, na ten temat już się wypowiedziałam w poprzednim poście, który znajdziecie tutaj.
Czwarte miejsce może zająć Major Lazer z wakacyjnym hitem w stylu moombahton, do którego tańczy się rewelacyjnie i potrafi porwać każdego na parkiet, a mowa tu o "Lean On". Chociaż po dłuższym czasie niskie i lekko naciągane dźwięki mogą skutecznie nas zmęczyć. Ogromny plus za teledysk, kręcony w Indiach, już bardzo rzadko można spotkać coś równie dobrego. 
Trzecie miejsce, czyli już podium, należy do kobiety, której sukcesu zupełnie nie rozumiem. Reprezentantka Wielkiej Brytanii powróciła pod koniec ubiegłego roku i zaskoczyła wszystkich swoim strasznie usypiającym kawałkiem. W zaledwie dwa miesiące Adele i jej "Hello" pobiło w rankingach wszystkie inne utwory na głowę i wdrapała się na sam szczyt. Wszystkie utwory tej artystki są za bardzo melancholijne, odnoszę wrażenie, że ostatnia płyta jest dla ludzi borykających z depresją. Bardziej człowieka pogrążyć się już nie da. 
Drugie miejsce zajmie gość, który zastąpił wielkiego Freddiego i koncertuje razem z legendarnym już zespołem Queen. W międzyczasie zdecydował się również na karierę solową i od początku 2015 roku męczy nas swoimi utworami, które de facto nie są ani do posłuchania, ani do pośpiewania zważywszy na wysoki głos wokalisty i w sumie ani też do potańczenia. Adam Lambert mniej więcej w połowie roku wydał "Ghost Town" i do tej pory możemy usłyszeć go w radiu. Czy słusznie? Raczej nie.
I na koniec, tam ta ra tam! Na pewno największy hit minionego roku. Było głośno o nim już od lutego za sprawą filmu, w którym odgrywał tak naprawdę bardzo ważną rolę i już chyba na zawsze będzie kojarzony z 50 Twarzami Greya, wiecie, pejcze i te sprawy. Mega romantyczna piosenka w wykonaniu Ellie Goulding i jej przesadzonym, nosowym śpiewem. Tak, "Love Me Like You Do" na długo zostanie w naszej pamięci, zresztą moją opinię na temat tego dziwacznego wytworu możecie przeczytać tu.    
Patrząc na to wszystko mam tylko nadzieję, że 2016 rok będzie o wiele lepszy.
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)