poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Tu Vuò Fa L'American i droga przez dekady.


Właśnie od niego wszystko się zaczęło. Renato Carosone, genialny włoski muzyk, który zmarł 14 lat temu. Jest znany głównie z dzisiejszej tytułowej piosenki, która stała się inspiracją dla innych artystów i bazą pod obecne hity. Zacznijmy od początku.
Więc mamy 1956 rok i artysta, którego widzicie na zdjęciu powyżej stworzył wielki przebój w języku neapolitańskim czyli "Tu Vuò Fa L'American". Swój debiut utwór miał w filmie "Toto, Peppino e le fanatiche", który to stał się wielkim przełomem w kinematografii.
Dokładnie 4 lata później czyli w 1960 roku swoją wersję nagrała Sophia Loren, włoska aktorka w języku angielskim czyli "You Wanna Be Americano". Ten cover pierwotnie ukazał się znowu w filmie "It Started In Naples", który został nominowany do Oskara w 1961 roku.
Mieliśmy chwilę przerwy od "Ty chcesz uchodzić za Amerykanina" ale historia tego utworu nie może się kończyć na latach 60. Szesnaście lat temu czyli w 1999 roku za swoją wersję zabrał się amerykański aktor Matt Damon, brytyjski aktor Jude Law i jazzowa orkiestra Fiorello and The Guy Baker International Quintet oczywiście w języku neapolitańskim. Tak jak w poprzednich dwóch przykładach, kawałek ten zyskał ogromną popularność po premierze filmu "The Talented Mr. Ripley", który był nominowany do Oskara aż w pięciu kategoriach.
Po sześciu latach swoją wersję nagrał niemiecki artysta znany głowie z przeboju "Mambo No.5". Lou Bega w 2005 roku wypuścił cover "You Wanna Be An Americano", który nie znalazł się w żadnym filmie ale zawitał na trzecim albumie piosenkarza "Lounatic".
Jesteśmy już coraz bliżej końca. Przedostatnią wersją jest świetny dance cover produkcji DCUP'a. Mowa tu oczywiście o "We No Speak Americano" australijskiej grupy muzycznej Yolanda Be Cool. w 2010 roku zadebiutowali na światowej scenie i od razu trafili na pierwsze miejsca list przebojów w Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Irlandii, Szwecji, Belgii i w Polsce. Oczywiście kawałek zawiera zapętlone sample z utworu Renato Carosone. Co ciekawe, panowie z tego zespołu wzięli nazwę dla siebie z jednego z najlepszych filmów wszech czasów a mianowicie "Pulp Fiction" z kultowej sceny napadu na bar a kwestię tą wypowiada sam Samuel L. Jackson.
Ostatni już popularny cover pt."Bon Bon" został wydany w 2011 roku przez jednego z największych zżynaczy muzyki rozrywkowej. Zbrodnię tą popełnił Armando Christian Perez znany pod pseudonimem Pitbull. Przepis na hit ma niezmienny od kilku lat czyli zabrać hit, który był popularny na całym świecie dodać do tego kilka roznegliżowanych dziewczyn i wykrzyczeć "Mr. Worldwide". Jednak tej osobistości należy poświęcić osobny post, który już w niedalekiej przyszłości.
Dodatkową ciekawostką jest fakt, że powstała wersja tej piosenki "We No Speak Huttese", która ukazała się w grze Kinect Star Wars na Xbox 360. 
Skoro pierwotna wersja ma już 59 lat i cały czas słyszymy jej nowe wykonania, prawdopodobnie jeszcze nie raz usłyszymy ją w radiu w nowej aranżacji.
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)       

niedziela, 30 sierpnia 2015

Michael Jackson i Freddie Mercury, czyli pojedynek między kokainą a lamą.


Dwóch największych, nieżyjących już niestety muzycznych gigantów, których dosłownie zna każdy. Jednak krótko należy ich przedstawić.
Michael Jackson urodzony 29 sierpnia 1958 roku w Gary w Stanach Zjednoczonych. Twórca takich hitów jak Thriller, Billie Jean, Bad czy Beat It. Został nazwany Królem Popu, który to przydomek w stu procentach do niego pasuje. Zmarł 25 czerwca 2009 roku w Los Angeles. Przyczyną śmierci było podanie propofolu przez osobistego lekarza Conrada Murraya.
Freddie Mercury a właściwie Farrokh Bulsara urodzony 5 września 1946 roku w Stone Town w Zanzibarze. Twórca takich hitów jak Bohemian Rhapsody, We Are the Champions i Somebody to Love. Zmarł 24 listopada 1991 roku w Londynie. Przyczyną śmierci było grzybiczne zapalenie płuc, wywołane  powikłaniami związanymi z AIDS.
Koniec przepisywania Wikipedii, czas na prawdziwe fakty. W 1983 roku dzisiejsi bohaterowie zaczęli współpracę. Zostały nagrane dema trzech piosenek: State of Shock, Victory i There Must Be More To Live Than This. Ten ostatni utwór został dokończony przez członków Queen i wydany na płycie "Queen Forever" w 2014 roku. Pierwotnie na tej płycie miały ukazać się wszystkie trzy kawałki ale Brian May i Roger Taylor nie mogli się porozumieć ze spadkobiercami Michaela czyli "Michael Jackson Estate". Perkusista grupy Queen porównał współpracę do "brodzenia w kleju". Więc pojawia się pytanie, dlaczego nie zostały skończone w 1983 roku? Gwiazdy były u szczytu swojej kariery, płyty, trasy koncertowe i miliony fanów. W dodatku panowie nie przypadli sobie do gustu.Według Michaela, Freddie zażywał zbyt dużo kokainy w jego salonie natomiast Mercury nie mógł znieść tego, że Jacko nalegał aby w studiu nagraniowym znalazł się Louie. Kim jest Louie? Jest to ulubiona lama Jacksona. Pewnego dnia Bulsara nie wytrzymał i zadzwonił do mangera Queen, Jima Beacha mówiąc: "Miami, zabierz mnie stąd, nagrywam z lamą". Był to dla niego tak wielki problem, że przerwał sesję nagraniową. Każdy artysta ma jakiegoś bzika, w tym przypadku MJ uwielbiał przyprowadzać do studia egzotyczne zwierzęta. 
Fani cały czas czekają na skończenie pozostałych dwóch utworów. Kto wie, może w niedalekiej przyszłości usłyszymy pełne wersje albo wręcz przeciwnie. Na pierwszy ukończony kawałek musieliśmy czekać ponad 30 lat więc za następne trzy dekady doczekamy się może dokończonego Victory.
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)

czwartek, 27 sierpnia 2015

Joe Cocker i "jego hity"

Każdy kto interesuje się muzyką powinien znać nieżyjącego już Cockera. Artysta zmarł w grudniu ubiegłego roku na raka płuc jednak pozostawił po sobie kawał dobrego dorobku w postaci znakomitych utworów. Głos, którego nie da się podrobić do tej pory bardzo często rozbrzmiewa w radiach na całym świecie. To smutne lecz taka jest kolej rzeczy.
Faktem jest to, że każdy artysta wykorzystuje sample lub całe, gotowe utwory i przypisuje je sobie co często kończy się w sądzie. Z Joe Cockerem nie było inaczej. Jego sześć największych hitów to covery.
Dzisiaj nie mam zamiaru nic oceniać jak to mam w zwyczaju lecz chcę przedstawić oszukaną twórczość jednego z najlepszych wokalistów wszech czasów.
Zacznijmy od samego początku czyli od pierwszego przeboju z 1969 roku "With a Little Help From My Friends". Właśnie z tym utworem Joe wystąpił na Festiwalu Woodstock. Czy cover może przebić oryginał zespołu The Beatles? Jak widać tak, kawałek grupy z Liverpool'u z 1967 roku został zapomniany a nasz dzisiejszy bohater postanowił doskonale to wykorzystać.
Druga akcja działa się pięć lat później czyli w 1974 roku a dokładnie w sierpniu . Czy jest ktoś, kto nie zna "You Are So Beautiful"? Największy hit Cockera jest również całkowicie zerżnięty. Billy Preston zaledwie cztery miesiące wcześniej wydał oryginał, który również nie był popularny. Jak to jest, że są artyści, którzy potrafią zmienić wszystko w złoto? Oczywiście każdy poprzednik hitów Joego czerpie tantiemy o wysokości ustalonej na drodze sądowej.
Chwilę było cicho, zero afer, zero hitów aż do 1986 roku i genialnego przeboju "You Can Leave Your Hat On", który to był nominowany do nagrody Grammy w kategorii najlepsze męskie wokalne wykonanie - rock. Kolejnie pięknie wykorzystana sytuacja i totalnie skopiowana piosenka z repertuaru Randy'ego Newman'a  z 1972 roku.
Joe Cocker zaczął szaleć i rok później, w 1987 wypuścił kolejny utwór "Unchain My Heart", który w oryginale śpiewał Ray Charles aż w 1961 roku. Swoją drogą, zdecydowanie wolę starszą wersję, chociaż nie muszę mówić czyje wykonanie stało się popularniejsze.
Koło się kręci a w 1994 roku mogliśmy usłyszeć drugi największy przebój artysty "Summer In The City", który w 1966 roku wydał amerykański zespół rockowy The Lovin' Spoonful. Co ciekawe oryginalne wykonanie znalazło się na 401. miejscu listy 500 utworów wszech czasów magazynu "Rolling Stone".
Ostatni przedstawiony dzisiaj kawałek ma tyle lat co ja, więc powstał w 1998 roku a mowa tu o "What Becomes Of The Broken Hearted". Wokalista, Jimmy Ruffin, który stworzył ten hit w 1967 został zupełnie niedoceniony, chociaż jego wykonanie również zasługuje na uwagę. 
Na sam koniec chcę tylko dodać, że ostatni miesiąc bez postów był spowodowany wakacjami, w końcu też muszę odpocząć od bloga i zregenerować siły. Jednak moja prawa ręka czuwa i nie pozwala mi na odpoczynek. Od września wracam z nowymi pomysłami i nowe posty będą publikowane dwa razy w tygodniu w środy i niedziele.
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)