wtorek, 28 lutego 2017

"... And Hell We Are"


Jakoś w styczniu znalazłam ich przypadkowo na jednym z popularnych portali społecznościowych. Przeglądając ich poczynania na scenie zauważyłam, że wydają swoją pierwszą płytę. Zamówienie krążka kapeli, o której nic nie wiedziałam było dla mnie czymś nowym, a jednocześnie była to jedna z lepszych decyzji. The Kroach śmiało mogę nazwać moim odkryciem roku i wątpię, żeby ktoś zrobił na mnie podobne wrażenie.
Niezwykle cieszy mnie, kiedy młody zespół daje sobie świetnie radę. Setki sprzedanych biletów, dziesiątki zagranych koncertów, masa fanek krzyczących pod sceną, a to wszystko w ramach promocji debiutanckiego albumu "... And Hell We Are".

Mówiąc całkiem szczerze, są to moje klimaty. Płyta na mojej półce zajmuje honorowe miejsce zaraz obok brytyjskiego Bring Me The Horizon i amerykańskiego System Of A Down. To zasługa: melodyjności w "Ancient Blood", porządnego kopa w tytułowym "And Hell We Are", metalcore'owego "Total Hypocrisy", lekkiej rock'owej ballady "Lilith" dla rozmachu wykonanej w dwóch wersjach językowych, aż do heavy metal'owego "Sick Romance", który jest moim drugim ulubionym kawałkiem. Na pierwsze miejsce zasługuje "Blindness In Cover", który zalatuje trochę power metalem, ale to nie jest główny powód przyznania złotego medalu. Poza tym, że przez dobry tydzień utwór siedział mi w głowie, co stało się uciążliwe, bo nie mogłam się na niczym skupić, to jeszcze miałam takie wrażenie, że już kiedyś słyszałam coś podobnego. Po niewielkich poszukiwaniach wraz z moją rodzicielką jednogłośnie stwierdziłyśmy, że to jednak AC/DC i ich "Thunderstruck". 
Po krótkiej pogawędce z Jaśkiem, wokalistą The Kroach, dowiedziałam się, że to tylko moje dziwne skojarzenia, a australijski zespół z piorunem w nazwie nie zamieszał mi aż tak w głowach. 
Całość dostaje ode mnie mocne 8/10 i czekam na kolejne płyty, które będą jeszcze lepsze.
Tak już zupełnie na marginesie. Ten, kto jeszcze nie był na ich koncercie, niech jak najszybciej nadrobi zaległości. Byłam w Rzeszowie i na pewno przyjdę drugi i trzeci raz.  

Zapewne gdzieś tam wyżej pojawią się fotki zespołu i od razu odpowiadam na pytania, które zawsze dostaję po publikacji tego typu artykułów. Drogie Dziewczyny, nie wiem czy są wolni, same się zapytajcie. Śmiało, Panowie nie gryzą. ;)