czwartek, 6 października 2016

Tylko jeden temat: Marysia

"Marysieńko" - uwielbiam jak tak ktoś do mnie mówi. To imię jest dość popularne w kraju, a w szczególności jest nadawane dziewczynom jako drugie imię. Sama jestem jego szczęśliwą posiadaczką i jestem z tego niezwykle dumna. Jednak nie będę się rozpisywać tylko o tym jak kto się nazywa, ale też o niechlubnej nazwie jednego z narkotyków. Nie będę się bawić w moralizatora, bo każdy ma swój rozum i wątpię, żeby ktoś posłuchał się jakiejś tam Moniki z internetów. Narkotyki są złe i jeśli myślisz, że jeden raz nie zaszkodzi i jesteś w stanie zerwać z nałogiem od tak, to muszę Cię rozczarować, ale jesteś w błędzie. 

Zacznijmy od tej przyjemniejszej części, czyli od imienia Maria, a raczej od piosenki, której tytuł odnosi się do mnie. Nie, nie chodzi mi o utożsamianie się z jakąś świętą, bo jestem ateistką, a raczej o moje kolejne imiona. Patrząc na wiek moich czytelników niewielu z Was będzie kojarzyć niemiecką piosenkarkę euro disco i pop Sandrę. Uznawana za najładniejszą kobietę w latach 80. wypuściła kawałek "Maria Magdalena", który jest błaganiem napalonej dwudziestolatki. Większość piosenek jest o wiele lepszych, kiedy nie wiesz o czym one są. Cały euro pop skupiał się na miłości tej duchowej jak i cielesnej, więc w tym przypadku nie jest inaczej. Cała impreza ma miejsce prawdopodobnie na jakiejś scenie, gdzie w tle zauważamy pozostałości po marnym przedstawieniu szkolnym, a zespół ma do dyspozycji tylko trzy kamery, co w tamtych czasach było uznawane za bogactwo. Od samej wokalistki bardziej ekspresyjny jest gość stojący tuż za nią, który ukradł Sandrze cztery wersy w refrenie. Nie zmienia to faktu, że gdyby nie on całość byłaby mdła. 

No dobrze, była mowa o naszych zachodnich sąsiadach więc czas przenieść się do Polski. Na tapecie zespół o trochę dłuższym stażu niż powyższa wokalistka, ale przede wszystkim znany każdemu. Warszawski Kult z Kazikiem Staszewskim na czele zaledwie siedem lat temu spłodził płytę Hurra!, a na niej pojawiła się piosenka, którą uwielbiam. "Marysia" czyli czarny sen każdego faceta odwiedzającego klub go-go w Tajlandii. Który z Was, faceci chciałby trafić na taką Grodzką w klubie? No chyba nie ma nikogo takiego. Pozostajemy w temacie miłości, a raczej niepewnej miłości. Są to rozterki młodego mężczyzny, który nie jest pewny płci swojej obecnej partnerki. Ciekawe jakie to jest uczucie, kiedy nie wiesz, czy spotykasz się z Marysią czy Marianem. 

Od teledysku może się trochę zakręcić w głowie i to nie dlatego, że jest tak rewelacyjny chociaż nie można się do niczego przyczepić, bo jest mega pomysłowy, ale dlatego, że kamera specjalnie kołysze się na wszystkie strony, przez co czuję się jak na kiepskim statku. Interpretację całości pozostawiam Wam i mam ogromną nadzieję, że Kazik jeszcze nie raz nas zaskoczy tak jak z ostatnim "Madrytem".

Ostatnią pozycją na mojej liście o temacie imienia Maria jest uzależniająca piosenka tak samo jak
produkt w niej prezentowany. Zostajemy w Polsce i przenosimy się do Krakowa. Kiedy Kult wypuścił swoją Marysię, Ganja Mafia miała plan jak podbić serca gimnazjalistów. Kilka lat później na głośnikach nawet u mnie w szkole leciał kawałek "Pole Marysi". Tak jak sugeruje nam nazwa zespołu i tytuł mamy do czynienia z marihuaną, która będzie się wylewać, a raczej każdy ją będzie kruszyć. A tak w skrócie, całość to definicja dobrej imprezy, alkohol, dziewczynki, zielone. Czego chcieć więcej? Panowie zasługują na oklaski jeśli chodzi o teledysk, chociaż ma już trzy lata to dawno nie widziałam czegoś tak dobrego u grupy hip-hop'owej, a sam humorystyczny początek jest naprawdę fantastyczny. 
Kończymy na narkotykach, można o tym pisać bardzo długo, tylko po co. 
Pozdrowienia dla wszystkich Marysiek!
Zapraszam do przeczytania innych postów. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz